piątek, 13 sierpnia 2021

Galeria Jednego Wiersza

Wisława Szymborska

"Żona Lota"

Obejrzałam się podobno z ciekawości.

Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody.

Obejrzałam się z żalu za miską srebra.

Przez nieuwagę - wiążąc rzemyk u sandała.

Aby nie patrzeć dłużej w sprawiedliwy kark

męża mojego, Lota.

Z nagłej pewności, że gdybym umarła,

nawet by nie przystanął.

Z nieposłuszeństwa pokornych.

W nadsłuchiwaniu pogoni.

Tknięta ciszą, w nadziei, że Bóg się rozmyślił.

Dwie nasze córki znikały już za szczytem wzgórza.

Poczułam w sobie starość. Oddalenie.

Czczość wędrowania. Senność.

Obejrzałam się kładąc na ziemi tobołek.

Obejrzałam się z trwogi, gdzie uczynić krok.

Na mojej ścieżce zjawiły się węże,

pająki, myszy polne i pisklęta sępów.

Już ani dobre, a złe - po prostu wszystko, co żyło,

pełzało i skakało w gromadnym popłochu.

Obejrzałam się z osamotnienia.

Ze wstydu, że uciekam chyłkiem.

Z chęci krzyku, powrotu.

Albo wtedy dopiero, gdy zerwał się wiatr,

rozwiązał moje włosy i suknię zadarł do góry.

Miałam wrażenie, że widzą to z murów Sodomy

i wybuchają gromkim śmiechem, raz i jeszcze raz.

Obejrzałam się z gniewu.

Aby nasycić się ich wielką zgubą.

Obejrzałam się z wszystkich podanych wyżej powodów.

Obejrzałam się bez własnej woli.

To tylko głaz obrócił się, warcząc pode mną.

To szczelina raptownie odcięła mi drogę.

Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.

I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz.

Nie, nie. Ja biegłam dalej,

czołgałam się i wzlatywałam,

dopóki ciemność nie runęła z nieba,

a z nią gorący żwir i martwe ptaki.

Z braku tchu wielokrotnie okręcałam się. 

Kto mógłby to zobaczyć, myślałby, że tańczę.

Niewykluczone, że oczy miałam wtedy otwarte. 

Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz